Dominiak: Warszawa 2030 – bądźmy jak Elon Musk

Warszawa

Władze miasta zakończyły konsultacje społeczne projektu aktualizacji strategii rozwoju Warszawy, której horyzont czasowy ma wyznaczać rok 2030 (stąd Warszawa 2030). To dobry moment, aby dokonać recenzji tego zwięzłego dokumentu, który – w pewnych okolicznościach – może wpłynąć na kierunek zmian w stolicy Polski.

Prace na aktualizacją strategii trwają od jesieni 2015 roku. Chyba jeszcze nigdy miasto nie włożyło tyle wysiłku, aby włączyć mieszkańców na taką skalę w proces przygotowywania miejskiego dokumentu, co w tym przypadku. Opracowanie treści strategii podzielono na kilka etapów: wizja, diagnoza, cele, monitoring i realizacja. Do wspólnych prac zaproszono mieszkańców, przedsiębiorców i ekspertów. Utworzono pięć grup roboczych. Zrealizowano 3 debaty i 1 konferencję oraz kilkadziesiąt mniejszych wydarzeń. Przeprowadzono badania opinii publicznej, panele eksperckie i analizy statystyczne.

To wszystko zasługuje na pochwałę i szacunek. Widać, że pomysłodawcom strategii zależy, aby ostateczny dokument otrzymał należną rangę nie tylko dlatego, że będzie nosił nazwę „strategia”. Lecz również, a może przede wszystkim dlatego, że powstał w szerokiej dyskusji wszystkich interesariuszy i jest wynikiem konsensusu.

Co z treścią?

Na pierwszy rzut oka przedstawiony do konsultacji projekt strategii #Warszawa2030 (w ten sposób określanej w mediach społecznościowych) jest interesującym dokumentem. Czyta się go dobrze i trudno zarzucić mu niedociągnięcia i braki. W opisanej tam Warszawie chce się żyć: mieszkać, pracować i wypoczywać.

Jednak drugie czytanie dokumentu, a także bardziej szczegółowa analiza jego poszczególnych treści zmusiła mnie do zastanowienia się nad pytaniem: po co jest ten dokument? Jaki jest cel tworzenia strategii? W czym ona ma pomóc Warszawie?

W moim osobistym odczuciu strategia rozwoju naszego miasta powinna wyznaczać wizję Warszawy, w jakiej chcemy jako wspólnota samorządowa żyć za kilkanaście lat. Ambitna wizja, którą niekoniecznie musimy osiągnąć w 100 procentach. Bo ważniejsze jest w tym wypadku samo dążenie do jej realizacji niż jej zrealizowanie; gonienie króliczka niż jego złapanie. Czy projekt strategii oferuje taką wizję? Na pierwszy rzut oka – tak. Po głębszej analizie – nie.

Przedstawiona strategia to w dużej mierze oddanie stanu dzisiejszej Warszawy i już obecnych w naszym mieście trendów. To, co zapisane jest w strategii do 2030 roku, już dziś jest, choć – co oczywiste – nie jest jeszcze w pełni zrealizowane. Cztery cele strategiczne obecne w dokumencie to: Odpowiedzialna wspólnota, Wygodna lokalność, Funkcjonalna przestrzeń, Innowacyjne środowisko. W każdym z tych 4 obszarów wiele się dzieje: trochę za sprawą świadomej polityki miasta, trochę dzięki ogromnemu zaangażowaniu części mieszkańców, trochę za sprawą trendów o charakterze globalnym.

Warszawa niczym Elon Musk

Te cztery cele strategiczne, poza kilkoma drobiazgami, nie oferują nic, czego dziś nie ma w Warszawie. To nie jest wizja rozwoju miasta na 13 lat w przód w świecie, który gna z prędkością światła. 13 lat to dziś epoka. 13 lat temu powstał Facebook. Najbliższe 13 lat to – dla Warszawy – musi być czas pogodni i zmniejszania dystansu do światowych metropolii. Nowy Jork, Barcelona, Londyn, San Francisco Szanghaj, czy bliższe nam do porównań Berlin, Wiedeń Kopenhaga, Sztokholm, Oslo – te wszystkie miasta, choć stoją na bardzo wysokim poziomie rozwoju, chcą dalej przyspieszać.

Aby pójść ich drogą, nie wystarczy grzeczna strategia, którą czyta się łatwo, lekko i przyjemnie. Strategia, którą wszyscy od razu pokochają, a radni bez sprzeciwu przyjmą w głosowaniu. Warszawa potrzebuje na najbliższe kilkanaście lat strategii kontrowersyjnej, wyrazistej, ambitnej. Strategii, z której nieżyczliwi naszemu miastu będą się śmiali, ale której realizacja będzie krokiem milowym w historii stolicy Polski.

Gdyby Elon Musk nie miał marzeń o wysłaniu człowieka na Marsa, to pewnie nie zrealizowałaby w krótkim czasie swoich wielkich projektów: PayPal (serwis płatniczy), Tesla Motors (samochody elektryczne z górnej półki), SolarCity (energetyka odnawialna) oraz SpaceX (podbój kosmosu). Warszawa też potrzebuje marzeń.

Bartosz Dominiak


Teksty publikowane w dziale „Komentarze” są prywatnymi opiniami członków i sympatyków stowarzyszenia „Otwarty Ursynów” – nie muszą odzwierciedlać stanowiska całej organizacji. 


Zdjęcie tytułowe: pixabay.com