Jacek Sasin, poseł i niedoszły prezydent Warszawy, w mijającym tygodniu zaprezentował publicznie projekt zmian w ustroju Warszawy. W zasadzie bliższe prawdy byłoby napisanie, że to projekt ustawy o nowej Warszawie, bo – w przypadku wprowadzenia w życie tego pomysłu – o dotychczasowej możemy zapomnieć.
Prawdopodobnie moglibyśmy też zapomnieć o dalszym rozwoju miasta. Bowiem dołączenie do dzisiejszej Warszawy 32 gmin doprowadzi do paraliżu instytucjonalnego oraz drenowania pieniędzy z budżetu dotychczasowej Warszawy do w wielu wypadkach dużo biedniejszych i bardziej zaniedbanych obszarów, często o charakterze bardziej wiejskim niż miejskim, by nie wspominać tutaj o stołeczności.
Nie chcę w tym miejscu znęcać się nad projektem Sasina, bo czynią to w wielu miejscach ludzie bardziej ode mnie doświadczeni i obeznani z materią ustrojową Warszawy. Ja pozwolę sobie tylko, na marginesie całej dyskusji, zasygnalizować dwie sprawy.
Projekt Sasina ma jedną zaletę
Zaletą projektu zaprezentowanego przez PiS jest to, że ten projekt zmian w ustroju Warszawy w ogóle się pojawił. Obecny ustrój funkcjonuje od 2002 r., czyli od 15 lat. Choć z pozoru wygląda na niezły, to w rzeczywistości ma wiele mankamentów, z których wymienię tylko kilka:
- nadmiernie centralizuje funkcjonowanie miasta, pozbawiając dzielnice samodzielności administracyjnej i budżetowej
- upośledza rolę zarządów dzielnic z burmistrzami na czele, którzy jako jedyne organy władzy stołecznej nie pochodzą z wyborów powszechnych, a którzy – w przypadku politycznej miłości z prezydentem – mają nadmiernie dużą i nieograniczoną władzę w dzielnicach; a w przypadku braku tej miłości – mogą być tej władzy kompletnie i bezpodstawnie pozbawieni (przykłady Ursynowa, Bemowa, Białołęki…)
- mocno ogranicza rolę demokratycznie wybieranych radnych miasta
- wprowadza dominującą rolę prezydenta, zastępców prezydenta i dyrektorów biur w urzędzie miasta nad władzami dzielnic w sprawach, które tylko z tytułu jednej z naczelnych zasad Unii Europejskiej – subsydiarności powinny być rozstrzygane w dzielnicach.
Dlatego uważam, że pojawienie się projektu Sasina może wywołać postulowaną przez niektóre środowiska dyskusję o ewolucji (nie rewolucji, jak chce poseł PiS) ustroju Warszawy. I to jest na plus. Ale niestety, jest tutaj duże zagrożenie tym, że taka postulowana dyskusja o ustroju Warszawy stanie się wyłącznie nawalanką polityczną PiS-AntyPiS. Zajawką tego jest już pojawianie się KOD-u na horyzoncie. Uważam, że walką z rewolucją Sasina spokojnie mogą zająć się samorządowcy Warszawy i 32 okolicznych gmin, którzy nie potrzebują do tego wsparcia Mateusza Kijowskiego.
Obecny ustrój stolicy wymaga ewolucji a nie rewolucji
Osobiście uważam, że do obecnego ustroju Warszawy należałoby wprowadzić kilka delikatnych zmian:
- wzmocnienie pozycji zarządów dzielnic i burmistrzów wobec prezydenta poprzez: a) albo wybór burmistrzów dzielnic w wyborach powszechnych, b) albo wybór burmistrzów dzielnic spośród radnych dzielnicy (burmistrz mógłby jednocześnie być przewodniczącym rady)
W przypadku takiej zmiany burmistrz miałby mandat społeczny, a nie wyłącznie partyjny, co często ma dziś miejsce. Np. na Ursynowie obecnie mamy burmistrza, który nigdy w tej dzielnicy nie startował w wyborach (nie chce mi się tego sprawdzać, ale w ogóle chyba nigdy nie startował w wyborach powszechnych), a więc nie ma żadnego mandatu udzielonego bezpośrednio przez mieszkańców, ani w tej, ani w poprzednich kadencjach. Co więcej, z 5 dotychczasowych członków zarządu dzielnicy tylko jeden z nich ubiegał się w ostatnich wyborach o mandat radnego, ale nie dzielnicy, lecz miasta. Zresztą już nie jest członkiem zarządu… Chyba nie oto chodzi w samorządzie LOKALNYM? - wydzielenie ustawowo dla dzielnic kompetencji tak, aby prezydent Warszawy nie musiał po uważaniu udzielać pełnomocnictw burmistrzom i wiceburmistrzom; dziś różni burmistrzowie – będący w takiej samej, równej sytuacji prawnej w strukturze miasta – mają zupełnie różne pełnomocnictwa.
- wprowadzenie samodzielności organizacyjnej urzędów dzielnic – dziś urzędy dzielnic są częścią molocha jakim jest urząd miasta; a pracodawcą wszystkich chyba już ponad 8 tys. urzędników jest jedna osoba – prezydent Warszawy.
- wydzielenie budżetów dzielnic tak, aby zarządy i rady dzielnic mogły swobodnie w ramach przyznanych środków i kompetencji podejmować decyzje budżetowe; dziś przesunięcie przysłowiowych 5 tys. zł z zakupu ręczników do WC na zakup pomocy szkolnych wymaga ok. 2-miesięcznego procedowania: decyzji zarządu dzielnicy, opinii rady dzielnicy, procedowania w urzędzie miasta, decyzji prezydenta i skarbnika miasta, decyzji komisji finansów i komisji edukacji w radzie miasta i wreszcie decyzji rady miasta!
- być może wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych do rad dzielnic; być może, gdyż nie jestem do końca przekonany, czy cały stołeczny samorząd nie dostałby się wyłącznie w ręce radnych z komitetów partyjnych.
„Jaki ustrój dla Warszawy w 2022 roku?” – chyba nie trafiłem…
Wspomnę, że 5 lat temu w ramach studiów podyplomowych z foresightu i prognozowania przyszłości popełniłem pracę dyplomową „Jaki ustrój dla Warszawy w 2022 roku?” W opracowaniu zasygnalizowałem 4 scenariusze zmian ustroju Warszawy: Oświecone rządy prezydenckie, Pozytywne rozbicie dzielnicowe, Poprawna stagnacja, Dzielnicowe koterie. Przyznam się – z bólem – że wyobraźnia nie podpowiedziała mi scenariusza zaproponowanego przez posła Sasina. Nie pierwszy raz życie przerosło wyobraźnię. Zainteresowanych lekturą moich scenariuszy zapraszam do artykułu „Jaki ustrój dla Warszawy w 2022 roku?”, gdzie można pobrać całą pracę.
Na koniec przytoczę słowa, którymi na Obywatelach Ursynowa na Facebooku skomentowałem bardzo możliwy efekt dla Ursynowa po wdrożeniu nowego ustroju Warszawy według pomysłu PiS: „Być może sobie nawet wybierzemy fajnego burmistrza, ale on będzie mógł tylko fajnie się do nas uśmiechać, pójść z nami na piwo, ewentualnie pograć w bule lub pobiegać w Lesie Kabackim…”.
Mimo wszystko życzę nam, wszystkim z Ursynowa, dobrego i fajnego burmistrza po kolejnych wyborach.
Teksty publikowane w dziale „Komentarze” są prywatnymi opiniami członków i sympatyków stowarzyszenia „Otwarty Ursynów” – nie muszą odzwierciedlać stanowiska całej organizacji.