W ubiegłym tygodniu urząd dzielnicy ogłosił przetarg na budowę Dzielnicowego Centrum Kultury przy ul. Gandhi. Choć jest już za późno na zmiany w projekcie, to warto przypomnieć, że projekt tej najdroższej od czasu budowy rausza ursynowskiej inwestycji pochodzi aż z 2009 roku. Oznacza to, że pod względem wpisanych w niego rozwiązań jest on, najdelikatniej pisząc, mało nowoczesny. A przecież można było w przeciągu ostatniego półtora roku dokonać poprawek w projekcie, które ursynowskie dom kultury wybiłyby z przeciętnego do wyjątkowego – niczym sąsiadujący z Ursynowem Służewski Dom Kultury, ulokowany zaraz za popularną „smródką”.
Zmian nie dokonano, mimo że był czas i były propozycje. Również z mojej strony. Ponad rok temu na łamach jednego z lokalnych portali pytałem: a dlaczego budynek Dzielnicowego Centrum Kultury nie miałby być budynkiem pasywnym? Oto co wówczas napisałem:
Cześć czytelników być może spyta się czym jest budynek pasywny i dlaczego akurat nasz dom kultury miałby być pasywny a nie aktywny? Wbrew pierwszym odczuciom, budynek pasywny to nic złego. Obiekty budowane w technologii budynków pasywnych to budynki o zerowym lub niemal zerowym zapotrzebowaniu na energię (i dlatego nie należy mylić ich z budynkami energooszczędnymi, zużywającymi kilka razy więcej energii). Obiekty pasywne już powstają i zazwyczaj są nieznacznie droższe od obiektów budowanych w tradycyjnych technologiach. Jednak większy wydatek na inwestycje dość szybko zwraca się w postaci niższych lub zerowych rachunków za energię. Według wyliczeń inwestycja w budynek pasywny zwraca się już po 7 latach. Ogromną korzyścią jest również efekt ekologiczny, czyli mniejsze zanieczyszczenie środowiska CO2.
Oczywiście budynek pasywny, w którym swoją siedzibę ma dom kultury, będzie potrzebował energię elektryczną niezbędną do zasilana urządzeń związanych z działalnością (nagłośnienie, oświetlenie, etc.). Dlatego budynek CKU powinien dodatkowo zostać wyposażony w panele fotowoltaiczne i mikrowiatraki, co uczyniłoby z naszego domu kultury prosumenta, czyli konsumenta i producenta energii w jednym. Cześć energii produkowana przez odnawialne źródła energii(OZE) byłaby przeznaczana na własne potrzeby, a ewentualne nadwyżki mogłyby być odsprzedawane do sieci.
Gdyby ktoś chciał mi napisać, że CKU w technologii budynku pasywnego w dodatku z własnym OZE to aberracja i fanaberia nawiedzonego ekologa, to przypomnę, że w obiegu prawnym znajduje się dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady nr 2010/31 z 2010 r. w w sprawie charakterystyki energetycznej budynków. Zgodnie z tym dokumentem, po dniu 31 grudnia 2018 r. nowe budynki zajmowane przez władze publiczne oraz będące ich własnością powinny być budynkami o niemal zerowym zużyciu energii. Dlaczego Ursynów nie miałby być w awangardzie i już przed tym terminem budować takie obiekty?
Tym bardziej, że budownictwo pasywne i własne OZE to nie jest już dyskusją o przyszłości. To już się dzieje. Słomniki, małe miasteczko w województwie małopolskim, w 2014 r. oddało do użytku halę sportową wybudowana w technologii budynku pasywnego. Ta warta 6 mln zł inwestycja jest pierwszym w Polsce certyfikowanym pasywnym budynkiem użyteczności publicznej. Do budowy hali sportowej w tej technologii przymierza się samorząd Brwinowa. A przykładów jest jeszcze więcej.
Na budownictwo pasywne, jak i na instalację OZE, samorządy mogą ubiegać się o dofinansowanie z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Skoro ma powstać nowa wizytówka Ursynowa w postaci domu kultury, niech będzie to wizytówka nowoczesna, przyjazna środowisku i zgodna z obecnymi trendami.
Niech Centrum Kultury Ursynów będzie budynkiem pasywnym, ale za to z działalnością bardzo aktywną!
Niestety, mojego pisania nie podchwycił nikt mądry w ratuszu. A szkoda, tym bardziej, że smog, którego coraz bardziej doświadczamy w ostatnim czasie , nie bierze się sam z siebie.
Teksty publikowane w dziale „Komentarze” są prywatnymi opiniami członków i sympatyków stowarzyszenia „Otwarty Ursynów” – nie muszą odzwierciedlać stanowiska całej organizacji.