Ławrynowicz: Śladami chodników

Przedepty

Zima w pełni. O tej porze roku lepiej niż kiedykolwiek widać szlaki, którymi ludzie się poruszają. Niemalże na każdym podwórku widoczny jest tzw. przedept. Jest rzeczą dla mnie niezrozumiałą, dlaczego chodniki wyznacza się według uznania projektanta, a nie tam, gdzie chodzą ludzie. Cierpi na tym estetyka, ponieważ trawnik z przedeptaną ścieżką nie wygląda najładniej. Ludzie też nie pałają zachwytem, gdy muszą prześlizgiwać się po wąskich błotnistych ścieżkach.

Tymczasem zasada jest prosta. Człowiek zawsze wybierze najkrótszą drogę. Tak to działa w miastach pełnych ludzi, którzy żyją w pośpiechu. Nie ma sensu walczyć z „przedeptami” kolejną irytującą barierą, bo to ludzi nie powstrzyma, co widzimy na załączonym zdjęciu.

Nie chciałem powoływać się na mityczny „zachód”, ale ten przykład akurat idealnie pasuje. W Toronto przeprowadzono kiedyś coś na kształt eksperymentu. Oddano do użytku nowe osiedle mieszkaniowe, lecz nie wybudowano chodników. Przez 3 miesiące ludzie chodzili „na dziko”.  Ich dyskomfort został zrekompensowany, gdy inwestor wybudował później chodniki, dokładnie tam, gdzie były „przedepty”.

Jak Państwo myślą, czy w takim układzie powstawały jakiekolwiek „przedepty”? Otóż nie, trawniki pozostały nietknięte, a co chyba równie ważne, bez barier.

Jan Mieczysław Ławrynowicz


Teksty publikowane w dziale „Komentarze” są prywatnymi opiniami członków i sympatyków stowarzyszenia „Otwarty Ursynów” – nie muszą odzwierciedlać stanowiska całej organizacji.