Multikino – temat gorący w ostatnich dniach na Ursynowie. Zatem dodam od siebie też coś i ja.
Tak, mam sentyment do tego miejsca. Od drugiej połowy lat. 90 mieliśmy super wielosalowe kino. Chodziłem tam wielokrotnie, choć jakby w ostatnich czasach coraz rzadziej. Jak każdy. Czasy się zmieniają, a kina – szczególnie do bólu komercyjne multipleksy – to biznes. I ten biznes w tym modelu biznesowym sprzed 3 dekad i więcej kończy się. A pandemia i platformy streamingowe do spółki – w pewnym uproszczeniu – dobiły go.
Radny opozycyjny mówił podczas konferencji, że „Tu jest nie tylko kino, są też usługi gastronomii, sportu. Można się było spotkać, wypić kawę.” Mimo że Multikino było 10 za radnym, to tak jakby tam dawno nie był. Sprawdźmy, co tam faktycznie jest.
Multikino niczym Detroit
Kino, owszem, działa, choć na większości seansów pustki. Jest kebabownia, jakich wiele, choć czasami też tam wpadam na vege. Również jest Sphinx, który jakiejś specjalnej lokalnej renomy się nie dorobił. Jest kinowy wikt. I jeszcze jest fitness club na pięterku. That’s it. Nic więcej.
Kultowe Starlight Cafe już od dłuższego czasu jest wspomnieniem, a od niedawna dołączyła do niego całkiem niezła pizzeria Eataliano. To się kończy. To se ne vrati.
Wszystko, co dziś jest w „kompleksie” Multikina, teoretycznie (patrząc na zapisy miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego) może być w nowych budynkach w tym miejscu. Teoretycznie, bo dziś biznes multipleksowy nie lokuje się w oddzielnych obiektach. Sale kinowe – czy nam to się podoba, czy nie – powstają jako dodatek do świątyń handlu, czyli galerii handlowych, i sal fastfoodowego żarcia. Podobnie zresztą z fitness clubami. Takie biznesy. Czy radni opozycji chcieliby, aby w samiutkim centrum Ursynowa wyrosła galeria handlowa? Wątpię, choć kto ich tam wie…
Jaka przyszłość tego miejsca?
Osobną sprawą jest kwestia, co w miejscu obecnego Multikina zbuduje nowy właściciel. Jest to miejsce z dużym potencjałem, gdzie można połączyć funkcje mieszkalne z usługami o charakterze tworzącym lokalne centrum spotkań mieszkańców, czyli wpisującym się w entertainment. Duża w tym rola inwestora, projektanta i władz samorządowych. Ufam, że jest możliwe stworzenie czegoś co godnie zastąpi miejsce z historią.
Dziś jest w tej okolicy ratusz, centrum kultury, swoisty park – zielona oś Ursynowa. Owszem, zabraknie kina. Ale to nie znaczy, że nie pojawi się coś nowego, w tym miejsca, w których będzie można spędzić czas z przyjaciółmi, a które dziś dogorywają w „kompleksie” multipleksu w dotychczasowej jego formule. A multipleks zapewne na Ursynowie też powstanie, bo życie nie lubi próżni.